środa, 14 września 2016

Pielgrzymka do Częstochowy :) [WAPM2016 - grupa zielona]

Hejka Kochani!

 Długo oczekiwany post(mija miesiąc od zakończenia pielgrzymki), miałam odnośnie niego sporo pytań na priv - w końcu stworzony!
Zapraszam do czytania :)

 Pielgrzymka trwała od 5.08-14.08.
Koszt:155zł (Koszt zapisu i opłata bagażowa)

Wybraliśmy (jak już pisałam we wcześniejszych postach) z chłopakiem, grupę zieloną. Bo łączy śpiew z tańcem. 

 Kilka dni wcześniej można było odebrać "pakiet":
* plastikowy kubek
*zieloną chustę
*zieloną koszulkę
*kartę pielgrzyma
* śpiewniczek
*jabłuszko (oczywiście zielone)


Wkręciłam się, a w zasadzie wkręcili mnie przy zapisach do grupy muzycznej i tak śpiewałam na mszy świętej rozpoczynającej pielgrzymkę w Warszawie.
 Tak więc, pierwszego dnia wstałam ze swoim chłopakiem ok 3 - dojazd, rozśpiewanie i msza święta o 5:30. 
I tak rozpoczęła się podróż do tak pięknego miejsca jakim jest... Częstochowa :)

Pierwsze dwa dni były mega gorące - później było już tylko deszczowo i zimno z lekkimi przejaśnieniami - tak by dnia 14.08 wyszło piękne słońce.
 Najgorsze, a raczej po prostu najtrudniejsze były pierwsze 3 dni, po nich - już nie straszny deszcz, mróz, zmęczenie, pęcherze, gorąco, niewygoda, bolące plecy, nogi, kolana, pora dnia, kilometry. Liczyło się tylko by iść, śpiewać, modlić się, czasem rozmawiać czy iść w ciszy. 
Każdy etap(od 3km do 8km) kończył się przerwą 30 minutową. Raz dziennie była przerwa obiadowa ok, 60 minutowa. 
Dziennie przechodziliśmy(zależy od dnia) od 25km do 40km, ostatniego dnia - 12,2km.
 Raz dziennie mieliśmy mszę świętą.
Ludzie po drodze dzielili się z nami wodą, herbatą, ciastem czy cukierkami.
Czasem mieliśmy zorganizowane przez ludzi śniadanie :)

Goście zaproszeni na pielgrzymkę poruszali w konferencjach bardzo ciekawe tematy i problemy. Była mowa o bólu, cierpieniu, jak i szczęściu czy zmianach na lepsze.

Wstawało się dosyć wcześnie rano bo najczęściej ok 4:30. Apel o 21:00, mycie się, kolacja i spać się kładło w godzinach 23/24.
Więc czasu na sen nie było, w końcu... sen jest dla słabych! :D
Kto rano wstaje... ten podziwia wschody słońca:


Nie chcę pisać jak ciężko było, jak trudno było wstawać rano, jak przerwy szybko zlatywały, czy jak się szło w deszczu z przemoczonymi nogami i ubraniami i jak bardzo to było nieprzyjemne.
Dzieci, które mijało się po drodze by przybić piątki, uśmiech i zwykłe "miłego dnia" usłyszane od obcych ludzi - wynagradzały wszystko. Pomoc bliźnich nie znała granic. Gdy każdy był zmęczony - i tak potrafił wyciągnąć rękę i podać ją w razie potrzeby. Byliśmy jedną wielką rodziną :)

Dlaczego poszłam na pielgrzymkę?
Z wielu powodów. Nie jestem osobą, która chodzi do kościoła co tydzień czy choćby(w ostatnich kilku latach) raz na pół roku. Nie jestem osobą, która się modli rano i wieczorem. Jestem po prostu osobą, która stara się zrobić wszystko by być dobrą dla innych jak i wierzę w Boga.
Jednym z kilku powodów, dla których zdecydowałam się na przejście 300km, będąc kilka tygodni wcześniej potrącona przez samochód, a kilka dni wcześniej po silnym upadku na rolkach - było to że chciałam podziękować Bogu za to, że mimo iż nie byłam z nim blisko... Mimo iż nie odwiedzałam go, rzadko z nim rozmawiałam... Pomógł mi w bardzo trudnej dla mnie chwili. 
Myślę, że nie potrafię Wam wyjaśnić czy warto iść na pielgrzymkę, co pielgrzymka daje lepszego niż "chodzenie do kościoła" czy codziennie modlitwy i co miesięczna spowiedź.

Mogę Wam powiedzieć tylko, że to czego tam doświadczyłam, idąc tak wiele kilometrów w różnych warunkach atmosferycznych, z takim a nie innym stanem zdrowia, jak i nie będąc dobrze przygotowaną - jest niepowtarzalne i nie da się przekazać to za pomocą zwykłych słów.

Potrafię spojrzeć na wiele spraw - nieco inaczej.
Przybliżyłam się do Boga, to było pewne - strasznie z tego powodu się cieszę, bo tęskniłam za Nim.
Jestem silniejsza psychicznie.
Otworzyłam się do ludzi, na świat, na siebie.
"Przełam się" - hasło tegorocznej pielgrzymki... Stało się dla mnie drogowskazem.

Dnia 8 - musiałam zrezygnować z powodu zapalenia mięśni, byłam u fizjoterapeuty.
Jednak dnia 10 - wróciliśmy, przeszliśmy kilka ostatnich kilometrów wraz z grupą do Matki Bożej. 
Było to coś pięknego, w sercu było tak lekko. Ludzi radość w oczach z osiągniętego celu - była niesamowita. Tego się nie da doświadczyć czytając, słuchając - tego się doświadcza idąc i będąc! :)

Przepiękna fontanna, budzi tyle emocji!

Dzień 10 zakończył się mszą świętą.

My będąc w Częstochowie zajechaliśmy również do pobliskiego zamku:

Gdybyście mieli jakieś pytania bardziej dotyczące organizacji, grupy, czy też samego spakowania - piszcie, odpowiem bądź zrobię drugi post :)

Polecam wszystkim, również niewierzącym - bo i tacy ludzie się znaleźli. Tu stawiamy na jedność, rodzinność, wspólną pomoc i spędzenie czasu :)

I idąc na pielgrzymkę - pamiętajcie, że nie liczy się wcale czy przeszliście jeden dzień/dwa czy wszystkie dziesięć - liczy się to, że chcieliście i przeszliście tyle - ile daliście radę.

 "Zielona poszła.
Zielonej nie ma!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się opinią na powyższy temat :) Na każdy komentarz odpowiem, bo lubię z Tobą - Czytelniku, wymieniać się opinią czy doświadczeniem! :)