sobota, 16 lipca 2016

Po dłuższej przerwie - dłuższy post... =)

Hejo! =)

Nie pisałam - choć wielokrotnie już w głowie tworzyłam(przy pomocy zrobionych zdjęć) zawartość umieszczonego tu postu... Mój humorek jednak był nieco gorszy - nie chciałam tego przelewać tutaj. Następnie brak czasu się udzielił. Ot - normalka :D

Cóż więc Wam teraz napiszę, by było to w jakiś sposób ogarnięte...
[Pominę fakt, że piszę szybko i czasem zdarzają się literówki, więc je od razu poprawiam... ale te poprawki powodują ZA KAŻDYM RAZEM powrót do koloru niebieskiego - a on jest zarezerwowany tylko na początek i koniec... Wrr...]

Może podzielę to na segmenty - tak chyba będzie najczytelniej w obecnej chwili :)


Angielski - kurs konwersacyjny

Pisząc to dziś, jestem już po 4 zajęciach. Fakt, że po takim czasie jest znacznie lepiej gdyż bariera nieśmiałości zostaje pokonywana coraz bardziej z większą ilością czasu spędzonym z daną grupą.
Zajęcia naprawdę mi się podobają, ćwiczę to czego od zawsze mi brakowało. Luźne rozmowy na dane działy/kategorie tematyczne. Ćwiczenie gramatyki w praktyce - choć to nie stanowi dla mnie problemu. Poszerzanie słownictwa, poprzez naukę nowych słówek, jak i przypominania tych "banalnych", aczkolwiek nie używanych często.  .
To z czego jestem najbardziej dumna - co widzę iż się ukazało... To po przeczytaniu 1/2 razy jakiegoś dłuższego artykułu (polecam stronę: theguardian) umiem na spontanie, bez przygotowania, bez większego stresu - przedstawić streszczenie przeczytanego owego tekstu. Miałam z tym styczność np. w liceum(zwłaszcza na inżynierskim angielskim) by w ciągu 10/15 minut przeczytać zupełnie nowy tekst i go streścić - dla mnie było to niewykonalne. Nowy tekst - zupełnie nowe, niezrozumiałe słówka, tekst dosyć długi - ledwie byłam w stanie go przetłumaczyć ze słownikiem w te 10/15 minut, a co dopiero streścić go, zapisać streszczenie czy się go nauczyć od razu na pamięć i przedstawić... Teraz? Teraz jestem wniebowzięta, bo potrafię! Pomijam fakt, że wszystkie osiągnięcia związane z mówieniem są dla mnie dużym progresem!
Jestem zadowolona, choć na początku myślałam, że niepotrzebnie pakuję się w taki stres!

Przepiękne drzewko w galerii, przez którą przechodzę idąc na angielski 


Podróż rowerem ok. 50km - po wypadku

 Tak... PRAWIE 50km! Zrobiłam to i... jestem z siebie taka DUMNA!
 

Nie jestem miłośniczką rowerowych podróży(ostatnie 5/6 lat) gdyż zakochałam się w rolkach...
Każda podróż rodzinna, bądź z bratem/tatą(oni są na wysokim poziomie), jeździłam na rolkach, choćby to było i te 25/35km. Kochałam ten ból mięśni, nawet liczne obtarcia i krwiaki/siniaki(niestety mi się tworzyły od uderzeń w to same miejsce(nawet z nie wielką siłą) po tylu kilometrach). Robiłam przerwy 1/2/3 dniowe pomiędzy wypadami, czasem się jeździło pod rząd. Rocznie robiłam w sezonie po kilkaset kilometrów.
Roweru unikałam - inne mięśnie pracują, jakoś mi nie pasował.
Dwa lata temu na wakacjach nad morzem wybraliśmy się na jazdę rowerem, wokół jeziora Jamno i okolice - około 43km - pamiętam że nie miałam siły, wolałabym już zsiąść z roweru i prowadzić go do końca trasy - ale ja jak to ja - nie poddałam się, jechałam do końca ze łzami ale jednak :D
I tak kilka dni temu wsiadłam ponownie na rower, bez większych przygotowań, po wypadku(minęły dwa tygodnie - a na tyle miałam zakaz aktywności fizycznej) i udaliśmy się z tatą na wycieczkę rowerową... Od naszego miejsca zamieszkania do ostatniego mostu w Warszawie, jakim jest Most Północy, na drugą stronę Wisły. 


 Jazda do pierwszego Mostu jakim jest Siekierkowski - i powrót na prawidłową stronę Wawy i do domu. Wyszło prawie 50km. Oczywiście lekko nie było, liczne górki, problemy z łańcuchem(jeszcze konsekwencje wypadku, gdyż rower również oberwał. Tata na szczęście naprawił i dalej obyło się bez takowych problemów), światła, ludzie którzy uwielbiają ścieżki rowerowe - zwłaszcza mamy z dziećmi, dzieci bez opieki wbiegające pod rower, bądź sami rowerzyści jadący środkiem ścieżki bądź też jej całą długością - wyprzedzanie ich gdy idą obok piesi - jest wyjątkowo trudne. Jednak... PRZEJECHAŁAM prawie 50km! :) :) :)

Przyjazd chłopaka

Tak się stęsknił, że zapragnął mnie odwiedzić! Ha!
Składanie papierów na uczelnie i załatwienie spraw - było tematem zupełnie pobocznym :D
 Ogólnie dwa dni(13/14.07) - jak zawsze, gdy spędzamy je razem - mijają błyskawicznie i są wykorzystywane w 250%, albo nie... raczej w 500%.

Co my robiliśmy... a w zasadzie czego nie robiliśmy! :P
Pogoda może nie była najlepsza - poranki do h 9/11 były deszczowe, a później albo pochmurnie albo w miarę słonecznie :)


Byliśmy poza domem od 8-21.
To uczelnie, to kawalerki, to sklepy, rozmowy, fotograf i parki. Cała Warszawa była nasza!

 
 U fotografa strasznie mi się podobało, poczekalnia była przecudowna!

Ukochany przyjeżdża jeszcze prawdopodobnie 19.07, a później przed pielgrzymką i będzie... całe.. 10... dni... OBOK! :D :D :D

Ogólne

Czyli mowa o czymś, co nie ma konkretnej kategorii, bądź jest zbyt krótkie by ją otrzymało :)

Przyszła paczka z rzeczami na pielgrzymkę, jak i takimi "przy okazji".


Znalazł się więc:
*niezbędnik
*menażka
*latareczka, malusia, ale światło naprawdę daje dobre! Przeurocza!


*zaparzacz do herbatki
i...
Specjalnie dla mojego chłopaka, który kocha wszystko co związane z surwiwalem:
*kartę przeżycia(bądź też jak kto woli - kartę surwiwalową) czyli odpowiednio wycięta, zajmująca nie wiele miejsca - Czyli: otwieracz do konserw, klucz motylkowy, piła (dwurzędowe zęby), otwór na smycz lub kółko od kluczy, klucz oczkowy 4mm, 5mm, wskaźnik mapowy, klucz oczkowy 6mm, 7mm, 8mm, 10mm, miarka, otwieracz do butelek, śrubokręt płaski, nóż.
____________________________________________________________________________


Dzięki zakupionemu zaparzaczowi - mogę pić herbaty
fusiaste, wypróbowałam więc tą, która zawarta była w ShinyBox i... jest wspaniała! Smak - bombowy, niezbyt mdła(lubię mocne herbaty, nigdy nie słodzę), zapach cudowny i rzeczywiście kawałki egzotycznych owoców :)



 _____________________________________________________________________________

Ostatnio pomalowane mam paznokietki na błyszczący niebieski kolorek z kwiatuszkami na serdecznych paluszkach. Ten lakier jest naprawdę cudny :)

 ______________________________________________________________________________

Na pielgrzymkę zakupiłam również szybkoschnący ręcznik, który polecił mi chłopak.
Będzie mniejszy problem z suszeniem go na niej.
Jest o przepięknym kolorze niebieskim z jaskrawo zielonym wykończeniem.

 Życzę Wam tradycyjnie miłego dnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się opinią na powyższy temat :) Na każdy komentarz odpowiem, bo lubię z Tobą - Czytelniku, wymieniać się opinią czy doświadczeniem! :)