Hejo! =)
Nie
pisałam - choć wielokrotnie już w głowie tworzyłam(przy pomocy
zrobionych zdjęć) zawartość umieszczonego tu postu... Mój humorek jednak
był nieco gorszy - nie chciałam tego przelewać tutaj. Następnie brak
czasu się udzielił. Ot - normalka :D
Cóż więc Wam teraz napiszę, by było to w jakiś sposób ogarnięte...
[Pominę fakt, że piszę szybko i czasem zdarzają
się literówki, więc je od razu poprawiam... ale te poprawki powodują ZA
KAŻDYM RAZEM powrót do koloru niebieskiego - a on jest zarezerwowany
tylko na początek i koniec... Wrr...]
Może podzielę to na segmenty - tak chyba będzie najczytelniej w obecnej chwili :)
Angielski - kurs konwersacyjny
Pisząc
to dziś, jestem już po 4 zajęciach. Fakt, że po takim czasie jest
znacznie lepiej gdyż bariera nieśmiałości zostaje pokonywana coraz
bardziej z większą ilością czasu spędzonym z daną grupą.
Zajęcia
naprawdę mi się podobają, ćwiczę to czego od zawsze mi brakowało. Luźne
rozmowy na dane działy/kategorie tematyczne. Ćwiczenie gramatyki w
praktyce - choć to nie stanowi dla mnie problemu. Poszerzanie
słownictwa, poprzez naukę nowych słówek, jak i przypominania tych
"banalnych", aczkolwiek nie używanych często. .
To
z czego jestem najbardziej dumna - co widzę iż się ukazało... To po
przeczytaniu 1/2 razy jakiegoś dłuższego artykułu (polecam stronę: theguardian)
umiem na spontanie, bez przygotowania, bez większego stresu -
przedstawić streszczenie przeczytanego owego tekstu. Miałam z tym
styczność np. w liceum(zwłaszcza na inżynierskim angielskim) by w ciągu
10/15 minut przeczytać zupełnie nowy tekst i go streścić - dla mnie było
to niewykonalne. Nowy tekst - zupełnie nowe, niezrozumiałe słówka,
tekst dosyć długi - ledwie byłam w stanie go przetłumaczyć ze słownikiem
w te 10/15 minut, a co dopiero streścić go, zapisać streszczenie czy
się go nauczyć od razu na pamięć i przedstawić... Teraz? Teraz jestem
wniebowzięta, bo potrafię! Pomijam fakt, że wszystkie osiągnięcia
związane z mówieniem są dla mnie dużym progresem!
Jestem zadowolona, choć na początku myślałam, że niepotrzebnie pakuję się w taki stres!
Przepiękne drzewko w galerii, przez którą przechodzę idąc na angielski
Podróż rowerem ok. 50km - po wypadku
Tak... PRAWIE 50km! Zrobiłam to i... jestem z siebie taka DUMNA!
Nie jestem miłośniczką rowerowych podróży(ostatnie 5/6 lat) gdyż zakochałam się w rolkach...
Każda
podróż rodzinna, bądź z bratem/tatą(oni są na wysokim poziomie),
jeździłam na rolkach, choćby to było i te 25/35km. Kochałam ten ból
mięśni, nawet liczne obtarcia i krwiaki/siniaki(niestety mi się tworzyły
od uderzeń w to same miejsce(nawet z nie wielką siłą) po tylu
kilometrach). Robiłam przerwy 1/2/3 dniowe pomiędzy wypadami, czasem się
jeździło pod rząd. Rocznie robiłam w sezonie po kilkaset kilometrów.
Roweru unikałam - inne mięśnie pracują, jakoś mi nie pasował.
Dwa
lata temu na wakacjach nad morzem wybraliśmy się na jazdę rowerem,
wokół jeziora Jamno i okolice - około 43km - pamiętam że nie miałam
siły, wolałabym już zsiąść z roweru i prowadzić go do końca trasy - ale
ja jak to ja - nie poddałam się, jechałam do końca ze łzami ale jednak
:D
I
tak kilka dni temu wsiadłam ponownie na rower, bez większych
przygotowań, po wypadku(minęły dwa tygodnie - a na tyle miałam zakaz
aktywności fizycznej) i udaliśmy się z tatą na wycieczkę rowerową... Od
naszego miejsca zamieszkania do ostatniego mostu w Warszawie, jakim jest
Most Północy, na drugą stronę Wisły.
Jazda
do pierwszego Mostu jakim jest Siekierkowski - i powrót na prawidłową
stronę Wawy i do domu. Wyszło prawie 50km. Oczywiście lekko nie było,
liczne górki, problemy z łańcuchem(jeszcze konsekwencje wypadku, gdyż
rower również oberwał. Tata na szczęście naprawił i dalej obyło się bez
takowych problemów), światła, ludzie którzy uwielbiają ścieżki rowerowe -
zwłaszcza mamy z dziećmi, dzieci bez opieki wbiegające pod rower, bądź
sami rowerzyści jadący środkiem ścieżki bądź też jej całą długością -
wyprzedzanie ich gdy idą obok piesi - jest wyjątkowo trudne. Jednak...
PRZEJECHAŁAM prawie 50km! :) :) :)
Przyjazd chłopaka
Tak się stęsknił, że zapragnął mnie odwiedzić! Ha!
Składanie papierów na uczelnie i załatwienie spraw - było tematem zupełnie pobocznym :D
Ogólnie
dwa dni(13/14.07) - jak zawsze, gdy spędzamy je razem - mijają
błyskawicznie i są wykorzystywane w 250%, albo nie... raczej w 500%.
Co my robiliśmy... a w zasadzie czego nie robiliśmy! :P
Pogoda może nie była najlepsza - poranki do h 9/11 były deszczowe, a później albo pochmurnie albo w miarę słonecznie :)
Byliśmy poza domem od 8-21.
To uczelnie, to kawalerki, to sklepy, rozmowy, fotograf i parki. Cała Warszawa była nasza!
U fotografa strasznie mi się podobało, poczekalnia była przecudowna!
Ukochany przyjeżdża jeszcze prawdopodobnie 19.07, a później przed pielgrzymką i będzie... całe.. 10... dni... OBOK! :D :D :D
Ogólne
Czyli mowa o czymś, co nie ma konkretnej kategorii, bądź jest zbyt krótkie by ją otrzymało :)
Przyszła paczka z rzeczami na pielgrzymkę, jak i takimi "przy okazji".
Znalazł się więc:
*niezbędnik
*menażka
*latareczka, malusia, ale światło naprawdę daje dobre! Przeurocza!
*zaparzacz do herbatki
i...
Specjalnie dla mojego chłopaka, który kocha wszystko co związane z surwiwalem:
*kartę
przeżycia(bądź też jak kto woli - kartę surwiwalową) czyli odpowiednio
wycięta, zajmująca nie wiele miejsca - Czyli: otwieracz do konserw,
klucz motylkowy, piła (dwurzędowe zęby), otwór na smycz lub kółko od
kluczy, klucz oczkowy 4mm, 5mm, wskaźnik mapowy, klucz oczkowy 6mm, 7mm,
8mm, 10mm, miarka, otwieracz do butelek, śrubokręt płaski, nóż.
____________________________________________________________________________
Dzięki zakupionemu zaparzaczowi - mogę pić herbaty
fusiaste, wypróbowałam więc tą, która zawarta była w ShinyBox i... jest wspaniała! Smak - bombowy, niezbyt mdła(lubię mocne herbaty, nigdy nie słodzę), zapach cudowny i rzeczywiście kawałki egzotycznych owoców :)
fusiaste, wypróbowałam więc tą, która zawarta była w ShinyBox i... jest wspaniała! Smak - bombowy, niezbyt mdła(lubię mocne herbaty, nigdy nie słodzę), zapach cudowny i rzeczywiście kawałki egzotycznych owoców :)
_____________________________________________________________________________
Ostatnio
pomalowane mam paznokietki na błyszczący niebieski kolorek z
kwiatuszkami na serdecznych paluszkach. Ten lakier jest naprawdę cudny
:)
______________________________________________________________________________
Na pielgrzymkę zakupiłam również szybkoschnący ręcznik, który polecił mi chłopak.
Będzie mniejszy problem z suszeniem go na niej.
Jest o przepięknym kolorze niebieskim z jaskrawo zielonym wykończeniem.
Życzę Wam tradycyjnie miłego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się opinią na powyższy temat :) Na każdy komentarz odpowiem, bo lubię z Tobą - Czytelniku, wymieniać się opinią czy doświadczeniem! :)