piątek, 22 lipca 2016

Rekreacja, sport i przyjemności :)

Hejo! :)

Na początek pozytywne zdjęcie:

 “Miłość rozwija się w dawaniu. Tylko przez dawanie innym możesz powiększyć swoje zasoby.”
    Brian Tracy
________________________________________________________________________________

Po wycieczce rowerowej - zaczęłam sezon sportowy, czyli rolki i rower w ruch, pełną parą! :)



Kurs konwersacyjny z angielskiego, dobiegł końca - niestety, strasznie mi się spodobał!
Polecam wszystkim, zwłaszcza nieśmiałym - to kolejny krok w przód :D

Oczywiście wykonałam milion zdjęć, które odpowiednio selekcjonuję - by wrzucić tutaj te najpiękniejsze, bądź najbardziej dla mnie wartościowe :)

Chłopak do mnie przyjechał na jeden dzień, złożyć papiery na ostateczna uczelnię - wyszło tak... że... będziemy studiować na tej samej! To dopiero będzie :D
Jak przyjechał to pospacerowaliśmy... pół Warszawy zmierzyliśmy.
Ponad 15km wyszło na piechotkę, ah... :)






Byliśmy na Starówce, na Bulwarach Wiślanych, odwiedziliśmy dach Centrum M. Kopernika, fontanny na Podzamczu, stadion, a później spacer wzdłuż Wisły(nie ominęły nas miejsca do ćwiczeń czy huśtawki - było przecudownie, a pogoda jak była na początku dnia brzydka - tak zmieniła się w słoneczną(w ciągu dnia) i się utryzmywała, aż do pięknego zachodu słońca!).

Z rodzinką też się chodziło na spacerki po okolicy(bliższej/dalszej).
Jedno z moich ulubionych miejsc w okolicy.
Po "odświeżeniu" i zagospodarowaniu lepiej terenów zielonych, to miejsce naprawdę stało się synonimem przyjemności, relaksu i chwili odetchnienia.


Co z wakacji? Spontaniczne wypady to nasza specjalność rodzinna :)
Jutro rano wyjeżdżamy na Mazury na 2/3 dni pod namioty, za tydzień prawdopodobnie załatwiam wyjazd do Gdańska(ah... co do Gdańska, a w sumie całego Trójmiasta - będzie osobny post... miejsce wspomnień... uwielbiam je odwiedzać, jest mi bardzo bliskie - wręcz jak Warszawa, w której się urodziłam i mieszkam).

Pogoda ma dopisywać, więc w sumie - jak najwięcej trzeba wykorzystać ten wolny czas :)

Kochani..., spokojnej nocy Wam życzę! :) 

sobota, 16 lipca 2016

Po dłuższej przerwie - dłuższy post... =)

Hejo! =)

Nie pisałam - choć wielokrotnie już w głowie tworzyłam(przy pomocy zrobionych zdjęć) zawartość umieszczonego tu postu... Mój humorek jednak był nieco gorszy - nie chciałam tego przelewać tutaj. Następnie brak czasu się udzielił. Ot - normalka :D

Cóż więc Wam teraz napiszę, by było to w jakiś sposób ogarnięte...
[Pominę fakt, że piszę szybko i czasem zdarzają się literówki, więc je od razu poprawiam... ale te poprawki powodują ZA KAŻDYM RAZEM powrót do koloru niebieskiego - a on jest zarezerwowany tylko na początek i koniec... Wrr...]

Może podzielę to na segmenty - tak chyba będzie najczytelniej w obecnej chwili :)


Angielski - kurs konwersacyjny

Pisząc to dziś, jestem już po 4 zajęciach. Fakt, że po takim czasie jest znacznie lepiej gdyż bariera nieśmiałości zostaje pokonywana coraz bardziej z większą ilością czasu spędzonym z daną grupą.
Zajęcia naprawdę mi się podobają, ćwiczę to czego od zawsze mi brakowało. Luźne rozmowy na dane działy/kategorie tematyczne. Ćwiczenie gramatyki w praktyce - choć to nie stanowi dla mnie problemu. Poszerzanie słownictwa, poprzez naukę nowych słówek, jak i przypominania tych "banalnych", aczkolwiek nie używanych często.  .
To z czego jestem najbardziej dumna - co widzę iż się ukazało... To po przeczytaniu 1/2 razy jakiegoś dłuższego artykułu (polecam stronę: theguardian) umiem na spontanie, bez przygotowania, bez większego stresu - przedstawić streszczenie przeczytanego owego tekstu. Miałam z tym styczność np. w liceum(zwłaszcza na inżynierskim angielskim) by w ciągu 10/15 minut przeczytać zupełnie nowy tekst i go streścić - dla mnie było to niewykonalne. Nowy tekst - zupełnie nowe, niezrozumiałe słówka, tekst dosyć długi - ledwie byłam w stanie go przetłumaczyć ze słownikiem w te 10/15 minut, a co dopiero streścić go, zapisać streszczenie czy się go nauczyć od razu na pamięć i przedstawić... Teraz? Teraz jestem wniebowzięta, bo potrafię! Pomijam fakt, że wszystkie osiągnięcia związane z mówieniem są dla mnie dużym progresem!
Jestem zadowolona, choć na początku myślałam, że niepotrzebnie pakuję się w taki stres!

Przepiękne drzewko w galerii, przez którą przechodzę idąc na angielski 


Podróż rowerem ok. 50km - po wypadku

 Tak... PRAWIE 50km! Zrobiłam to i... jestem z siebie taka DUMNA!
 

Nie jestem miłośniczką rowerowych podróży(ostatnie 5/6 lat) gdyż zakochałam się w rolkach...
Każda podróż rodzinna, bądź z bratem/tatą(oni są na wysokim poziomie), jeździłam na rolkach, choćby to było i te 25/35km. Kochałam ten ból mięśni, nawet liczne obtarcia i krwiaki/siniaki(niestety mi się tworzyły od uderzeń w to same miejsce(nawet z nie wielką siłą) po tylu kilometrach). Robiłam przerwy 1/2/3 dniowe pomiędzy wypadami, czasem się jeździło pod rząd. Rocznie robiłam w sezonie po kilkaset kilometrów.
Roweru unikałam - inne mięśnie pracują, jakoś mi nie pasował.
Dwa lata temu na wakacjach nad morzem wybraliśmy się na jazdę rowerem, wokół jeziora Jamno i okolice - około 43km - pamiętam że nie miałam siły, wolałabym już zsiąść z roweru i prowadzić go do końca trasy - ale ja jak to ja - nie poddałam się, jechałam do końca ze łzami ale jednak :D
I tak kilka dni temu wsiadłam ponownie na rower, bez większych przygotowań, po wypadku(minęły dwa tygodnie - a na tyle miałam zakaz aktywności fizycznej) i udaliśmy się z tatą na wycieczkę rowerową... Od naszego miejsca zamieszkania do ostatniego mostu w Warszawie, jakim jest Most Północy, na drugą stronę Wisły. 


 Jazda do pierwszego Mostu jakim jest Siekierkowski - i powrót na prawidłową stronę Wawy i do domu. Wyszło prawie 50km. Oczywiście lekko nie było, liczne górki, problemy z łańcuchem(jeszcze konsekwencje wypadku, gdyż rower również oberwał. Tata na szczęście naprawił i dalej obyło się bez takowych problemów), światła, ludzie którzy uwielbiają ścieżki rowerowe - zwłaszcza mamy z dziećmi, dzieci bez opieki wbiegające pod rower, bądź sami rowerzyści jadący środkiem ścieżki bądź też jej całą długością - wyprzedzanie ich gdy idą obok piesi - jest wyjątkowo trudne. Jednak... PRZEJECHAŁAM prawie 50km! :) :) :)

Przyjazd chłopaka

Tak się stęsknił, że zapragnął mnie odwiedzić! Ha!
Składanie papierów na uczelnie i załatwienie spraw - było tematem zupełnie pobocznym :D
 Ogólnie dwa dni(13/14.07) - jak zawsze, gdy spędzamy je razem - mijają błyskawicznie i są wykorzystywane w 250%, albo nie... raczej w 500%.

Co my robiliśmy... a w zasadzie czego nie robiliśmy! :P
Pogoda może nie była najlepsza - poranki do h 9/11 były deszczowe, a później albo pochmurnie albo w miarę słonecznie :)


Byliśmy poza domem od 8-21.
To uczelnie, to kawalerki, to sklepy, rozmowy, fotograf i parki. Cała Warszawa była nasza!

 
 U fotografa strasznie mi się podobało, poczekalnia była przecudowna!

Ukochany przyjeżdża jeszcze prawdopodobnie 19.07, a później przed pielgrzymką i będzie... całe.. 10... dni... OBOK! :D :D :D

Ogólne

Czyli mowa o czymś, co nie ma konkretnej kategorii, bądź jest zbyt krótkie by ją otrzymało :)

Przyszła paczka z rzeczami na pielgrzymkę, jak i takimi "przy okazji".


Znalazł się więc:
*niezbędnik
*menażka
*latareczka, malusia, ale światło naprawdę daje dobre! Przeurocza!


*zaparzacz do herbatki
i...
Specjalnie dla mojego chłopaka, który kocha wszystko co związane z surwiwalem:
*kartę przeżycia(bądź też jak kto woli - kartę surwiwalową) czyli odpowiednio wycięta, zajmująca nie wiele miejsca - Czyli: otwieracz do konserw, klucz motylkowy, piła (dwurzędowe zęby), otwór na smycz lub kółko od kluczy, klucz oczkowy 4mm, 5mm, wskaźnik mapowy, klucz oczkowy 6mm, 7mm, 8mm, 10mm, miarka, otwieracz do butelek, śrubokręt płaski, nóż.
____________________________________________________________________________


Dzięki zakupionemu zaparzaczowi - mogę pić herbaty
fusiaste, wypróbowałam więc tą, która zawarta była w ShinyBox i... jest wspaniała! Smak - bombowy, niezbyt mdła(lubię mocne herbaty, nigdy nie słodzę), zapach cudowny i rzeczywiście kawałki egzotycznych owoców :)



 _____________________________________________________________________________

Ostatnio pomalowane mam paznokietki na błyszczący niebieski kolorek z kwiatuszkami na serdecznych paluszkach. Ten lakier jest naprawdę cudny :)

 ______________________________________________________________________________

Na pielgrzymkę zakupiłam również szybkoschnący ręcznik, który polecił mi chłopak.
Będzie mniejszy problem z suszeniem go na niej.
Jest o przepięknym kolorze niebieskim z jaskrawo zielonym wykończeniem.

 Życzę Wam tradycyjnie miłego dnia!

wtorek, 5 lipca 2016

Pół roku; nauka pełną parą! - żartowałam :D + moje paplanie


Hejo! =)

Tryska ode mnie taką pozytywną energią, że szok! Aż sama nie mogę uwierzyć, bo jeszcze wczoraj było bardzo nerwowo, dlaczego? Zaraz Wam napiszę :)

Poniedziałek (04.07.2016r.)

 Wybrałam się wczoraj z rana z siostrą - zapisać się na angielski, następnie dokupić ostatnie rzeczy na jej obóz harcerski. 
W końcu się udało - niestety w innej lokalizacji niż początkowo myślałam, gdyż musiałabym jeszcze czekać, a zależy mi na czasie(by kurs skończył się jeszcze w lipcu). Zapisałam się na kurs konwersacyjny, mój poziom angielskiego w teorii jest opanowany, jednakże praktyka - rozmowy, leżą. Zajęcia mam dwa razy w tygodniu po 3h, dojazd wręcz idealny(lepszy niż w pierwotnej lokalizacji). O tym już nieco później :)


Następnie udałyśmy się ponownie na spacerek, zahaczyłyśmy o jeden sklep.
Takie śliczne sweterki(rozpinane na guziczki) były w kropeczki, cały czas się waham czy sobie jednego nie kupić - idealnie by pasował do jeansów, ah...


W oczy wpadły również przeurocze ubranka dla niemowląt. 
Zawsze są takie delikatne, stonowane, słodkie i takie pozytywne!



Dzień mijał na pomocy przy pakowaniu(dziś siostra z rana wyjechała). Stres zaczął się we mnie budzić, gdyż:
1. Wiem, że pielgrzymka będzie dla mnie wyzwaniem, a pomagając siostrze - po prostu czułam większą presję z tego powodu.
2. Kurs angielskiego, jestem dosyć nieśmiałą osobą, więc zapisanie się na kurs, gdzie trzeba cały czas rozmawiać z obcymi ludźmi - był dla mnie kolejnym krokiem w przód.

Tak więc dla relaksu zdecydowałam się na - kolorowanki! :)


Nie było lekko - ledwie wzięłam żółtą kredkę do ręki i się złamała, ajj


Mimo wszystko zdecydowanie wolę flamastry, pominę fakt że na owy rysunek zużyłam po 1/3 długości ok 4 kredek, hah - ale efekt wydaje się być nie najgorszy.
 

Wtorek (05.07.2016r.) 

 Dziś ok 00:00-01:00 czekaliśmy na wyniki z matury w wersji online. 
Skończyło się na tym że się popłakałam ze szczęścia - gdyż wynik był naprawdę dobry!
Jestem taka dumna z mojego chłopaka!
 I tak szczęśliwa zasnęłam.

Obudziłam się ok 5:40, poszukałam zeszyciku i kilka długopisów, zaopatrzyłam się w teczkę, trochę się sama ogarnęłam i spokojnym tempem udałam się na przystanek(gdzie miałam bezpośredni autobus) ok. 15minut. Z rana ludzie są jeszcze zaspani, więc wszystko wygląda dosyć spokojnie.
Stres mimo wszystko znów powrócił i narastał - prysł wraz z rozpoczęciem zajęć, czas zleciał bardzo szybko. I od tej pory byłam już zupełnie szczęśliwa. 


Świeciło piękne słoneczko, humorek powrócił i zniknęły wszelkie obawy, które zagracały moją głowę.

Wracając z kursu - jak to ja - zrobiłam godzinny spacerek.


Dalsza część dnia upłynęła na rozmowach, sprzątaniu, przepisywaniu notatek z ang i czytaniu artykułów po angielsku(na każde zajęcia trzeba przygotować recenzję - mówioną).

Dziś również wybija 6 miesięcy Naszego związku


Studniówkowy kolaż, ah..



6 miesięcy temu spędziliśmy dzień skacząc w parku trampolin, następnie tańczyliśmy na zajęciach z tańca towarzyskiego, by sam koniec dnia zwieńczyć spacerem, późnym wieczorem po Starówce.

 

Od ponad 6 miesięcy uzyskuję wsparcie we wszystkich stanach lękowych, w sytuacjach gdzie stres mnie przerasta, podnoszę się po upadku i zaczynam realizować swoje cele. Zaczynam marzyć, zaczynam być szczęśliwa - po prostu :)

I na koniec SMACZNEGO dla wszystkich oczek:
Uroki lata, hah! :D

Miłego wieczorku Kochani!
 

niedziela, 3 lipca 2016

~ Kolorowanki dla dorosłych ~

Hejo!

Sprawiłam sobie na ostatnie święta dwie książeczki: "Sztuka kolorowania 1" i "Sztuka kolorowania 2". Obie kosztowały każda po 9,99zł :)


 Do książeczek zakupiłam również dość dużą ilość, dobrych flamastrów(wiem, z opinii na innych blogach i własnego doświadczenia, że lżej się koloruje, a kolory są naprawdę wyraziste.
Ich ilość wynosi 24, są firmy "Bic" z serii "kid couleur'. Łatwo zmywalne jak i nie wysychają tak szybko jak te tradycyjne/zwyczajne.


Zakupiłam również kredeczki(bezdrzewne, dzięki czemu strużyny możemy wykorzystać do cieniowania, a nie od razu po zatemperowaniu - wyrzucać), gdyż chcę używać je na zmianę, łatwiej też cieniować - minusem jest, jak to zawsze bywa, że ręka męczy się szybciej niż przy kolorowaniu flamastrami. Coś za coś :D



Nad jedną kolorowanką spędzam łącznie kilka-kilkanaście godzin. Włączam wtedy zazwyczaj muzykę klasyczną, która dodatkowo mnie wycisza, na wstępie planuję jakich kolorów i odcieni użyję. Później wraz z czasem i końcowym efektem - buzia się sama uśmiecha coraz bardziej. Czas zabiera, nie myśli się wtedy o tym co zbędne. Po prostu relaks - pełną parą :)

Rysuneczki są przepiękne, a kolorowanie ich sprawia mi niesamowitą radość. Gdy ręce/oczy bolą - robię przerwę kilkugodzinną, a później wracam z powrotem.


 Polecam szczerze - jako miłośniczka takich drobnostek, gdzie można wykazać się inwencją twórczą, jak i po prostu spędzić czas - wracając do tego co się robiło mając po te kilka lat w przedszkolu czy w podstawówce.
W końcu... Wszyscy jesteśmy dziećmi, gdzieś tam w głębi serca. A to co dziecięce - jest przecież najpiękniejsze! :)

Życzę wytrwałości, kombinowania, testowania, ryzykowania - w końcu to zabawa!

Deszczowy dzień - nuda? NIE! :)

Hejo!

Jak pogoda deszczowa - to jedyne słowo które przychodzi nm do głowy to... NUDA!
Niekoniecznie...=)

Co dziś robiłam? Hah... Czego ja nie robiłam! :D

1. Z rana wybraliśmy się jak co tydzień na większe zakupy do supermarketu(po drugiej stronie Wisły), odkąd mam prawo jazdy - zawsze ja prowadziłam, ale wypadek... no cóż :)
I siedząc po stronie pasażera też jest fajnie. Uwielbiam jeździć samochodem - to lekkie kołysanie czy nierówności, więc było idealnie.
Zakupy, wiec na cały tydzień ogarnięte!
Zaszliśmy później do decathlonu - kupić dla chłopaków(taty+brata) jakieś drobne sprzęty do rowerów.
Ja na pielgrzymkę już powoli się szykuję, a więc karimata(niebieska, specjalnie pokryta warstwą aluminiową) + miska(była tak urocza, że musiałam akurat tę! Ponoć niezbędna) do mycia tych przemęczonych nóżek.


Jako, że deszcz nie przestawał padać - trzeba było się zająć czymś by nie zwariować!

2. Zabawa z moimi ukochanymi chomiczkami + sprzątanie klatki i pokoju pochłonęło część czasu :)


A wiec przedstawiam Wam(od lewej): Kreskę, Grubaska i Szarusia.
Każdy z nich ma inny charakter, dwa pierwsze są braćmi, natomiast Szaruś jest synem któregoś z nich(bądź chomika mojego brata). Każdy zasuwa z inną prędkością, nie pytajcie jak rozpoznaję Szarusia i Grubaska (zdjęcie jest nieaktualne aż tak, bo podrosły i są w sumie identyczne).
Dobra... Wiem... Też bym chciała wiedzieć...
A więc, jeśli akurat nie ma dwóch obok siebie(wtedy wiadomo jak patrzeć by zauważyć różnicę) trzeba wyciągnąć palec :) Grubasek ZAWSZE gryzie, Szaruś w sumie nigdy, nie są to jakieś ugryzienia do krwi, ale wtedy wiadomo który to który :D

3. Kolejnym zajęciem na zabicie czasu było przygotowanie obiadu, skonsumowanie go(zaawsze zajmuje mi to dużo czasu :P) W między czasie oglądanie Harrego Pottera, bo akurat leciał w TV.

4. Na zabicie czasu polecam gorąco tę grę:

Trzeba wykazać się cierpliwością, refleksem przy okazji i DOBRYM wzrokiem.
Gra polega na dopasowaniu kolorków, czasem powstaje tęcza, czasem gama od jakiegoś kolorku konkretnego już podanego poprzez inne. Gra nazywa się BLENDOKU.
5. Trochę pograłam w 'slither.io', odkąd siostra powiedziała mi o istnieniu gry pochodnej od 'agar.io' - wciągnęło mnie. Owszem na 20/40minut, ale jednak :D
Dokończyłam również oglądać film(Zaczęliśmy oglądaliśmy razem ze Stasiem, gdy był u mnie), bodajże z gatunku "horror", ale to raczej tylko egzorcyzmy, demony i takie tam. Dość ciekawa fabuła :)

6. Czas również spędziłam na zajęciu, za którym się stęskniłam... Mam te owe dwie książeczki wraz z kredkami i flamastrami(nawet zainwestowałam, ale na rzeczy związane z plastyką raczej nigdy nie żałowałam - kocham to, wycisza mnie i sprawia przyjemność). Jednakże czasu za dużo nie miałam. Na jednej kolorowance spędzam w sumie kilka godzin, czasem kilkanaście. Dziś miałam okazję wrócić do tego :)


Flamastry(a jest ich aż 24!) zazwyczaj dzielę na "ogólne" grupy odcieni, bo znacznie łatwiej się dobiera do szczegółów :)
Więcej na temat tego rodzaju spędzania czasu w oddzielnym poście :) KLIK!

I tak właśnie mija, wydawałoby się - nudny dzień. Wystarczy odrobina wyobraźni, jakiś plan i coś można skombinować.
Słoneczko wyszło, ahh! 

Życzę Wam również ciekawie spędzania tych deszczowych dni!

sobota, 2 lipca 2016

Angielski podejście drugie + przepiękna pogoda i spacer!

Hejo! :)
Dziś przywitało mnie od samego rana piękne słoneczko!
Nie sypiam dobrze dalej, ale ręką mogę wykonywać nieco więcej ruchów(z bólem ale jednak).
Pojechałam zapisać się na angielski, wzięłam siostrę by przy okazji się później przejść.
Z angielskim nie wyszło, gdyż okazało się że szkoła jest czynna, ale nie sekretariat...
Przesiadkę w tramwaj do centrum miałyśmy przy Stadionie Narodowym, gdzie trwają przygotowania do zabezpieczenia wydarzenia jakim jest NATO.

 Na 4/5 piętro owej szkoły językowej dostałyśmy się windą(zwykle wybieram schody, bo prowadzę dość aktywny tryb życia, ale złamana kość ogonowa to uniemożliwia zbytnio). Drzwi od windy zdobiła naklejka(część zdjęcia po lewej), z kolei cała wina była oklejona tapetą przedstawiającą cegiełki(prawe zdjęcie). Gdy tylko weszłyśmy, pierwsze moje skojarzenie było z Doktorem Who, gdyż wydałoby mi się iż jest to jakaś maszyna tym bardziej się dziwnie brzęczała, buczała i co najmniej dziwnym ruchem się poruszała :P
 

 Poniżej zdjęcie zabłąkanego gołąbka, który znalazł się w restauracji, gdzie było wydzielone dodatkowe miejsce na zewnątrz(ale ogrodzone), dostał się więc przed automatyczne drzwi :D
 Mimo iż centrum, rejony tej części Warszawy są mi bardzo dobrze znane - kocham fotografować wieżowce w tym PKiN. Niebo błękitne, super kontrastuje z kolorami ZTM, kwiatami aż w końcu asfaltem. Fotografia to zdecydowanie moje hobby - jakby ktoś pytał :)

Tak więc zapisać się na angielski idę ponownie w poniedziałek.
Całą resztę dnia spędziłam w domu - ból ręki był nieznośny, do tego temperatura. Z siostrą pochodziłyśmy do sklepów(w C&A widziałam przepiękne koszulki w pastelowe kolorki, kupiłabym chyba z 10, ale uznałam że warto wrócić do domu i przemyśleć co do decyzji konkretnych kolorków i wzorków(niektóre były w ciapki/plamki, w paski i kropeczki)), widziałyśmy jakąś wydzieloną część rekreacyjną przy PKiN gdzie trwał jakiś turniej. Obeszłyśmy dookoła znany obiekt w Warszawie, następnie udałyśmy się pobliskimi uliczkami na spacer. Po 4/5h od wyjścia z domu wróciłyśmy. 

Jutro niestety zapowiada się, że będzie padać. Aż mnie korci by wykorzystać ten wolny czas i niespodziewane "wakacje", na jazdę na rolkach, rowerze czy długie w szybkim tempie spacerki... Niestety jestem uziemiona, to chyba najgorsze uczucie...
Ale... sierpień... będzie pełny wyzwań!

Życzę wszystkim miłego wieczorku i Kochani... do jutra zapewne! :D

piątek, 1 lipca 2016

Zmiana planów - by nie było nudno :P


Hejo! 
Taaa, nie pisałam ostatnio, bo się sporo działo.
Z soboty na niedzielę zaplanowaliśmy z bratem i tatą wybrać się rowerami na pokaz sztucznych ogni z racji "Wianków".
Wyszło jak wyszło, że potrącił mnie samochód. Jakiś młody chłopak, zauważył tylko panią jadącą przede mną. A ja sama gdy drugi raz spojrzałam czy się zatrzymuje - zauważyłam, że jest już za późno. Nie jechał szybko - stety(aż tak strasznego nic się nie stało) i niestety(myślałam że się zatrzyma, jednakże tuż za panią chciał przejechać - gdy spojrzał na mnie również było za późno na cokolwiek). 
Przyjechał do mnie chłopak w niedzielę rano, chciałam spędzić z nim czas mimo złego stanu.
W poniedziałek wylądowałam w szpitalu(od 9-18 zapewnione atrakcje, oj tsa...), chłopak załatwiał wpisy do indeksu.
Diagnoza? 
*Mocno zbity bark
*Złamana kość ogonowa
Oprócz tego siniaki, otarcia i krwiaki.
Niby nic poważnego, jednakże zero dźwigania i aktywności fizycznej na ok. 2 tygodnie.
 Najgorzej jest nocą - bo każdy ruch praktycznie mnie budzi ze względu na odczuwanie ogromnego bólu.
Mimo wszystko kolaż z najładniejszych zdjęć z owego pokazu mam!
 

Tu Plac Unii, byliśmy w parku Ujazdowskim - ogólnie Śródmieście i miejsca z dzieciństwa :)

Wtorek należał do egzaminów z pływania i biegów, w których uczestniczył chłopak.
Poszło mu bardzo dobrze, teraz czekamy tylko na jego wyniki matur i ostateczne wyniki rekrutacji do poszczególnych uczelni.

Dzień zakończyliśmy pobytem w kinie na filmie "Obecność", powroty o 23:30 po takim horrorze(nie należał do najstraszniejszych, ale był i tak dobry) były pełne emocji :D

Następnego dnia mój Luby wyjechał.
Na zakończenie tego spotkania kupiliśmy sobie po KinderJoy-u :P

Następnym razem gdy przyjedzie - wymienimy się zabawkami :P

Co do stażu - musiałam zrezygnować na trudności w poruszaniu się oraz niesprawności prawej ręki(jestem oburęczna, ale jednak więcej siły mam w prawej, stąd robienie wszystkiego lewą mnie po prostu męczy).
Alternatywą na to jest szukanie kursu angielskiego na ten miesiąc.
Później wyjeżdżam, a w zasadzie idę na pielgrzymkę.

Pielgrzymka
Taak, idę bo chcę zmierzyć się ze swoimi słabościami, wypady w zasadzie podchodzi pod survivalowy :)
Namiot, menażka, mycie się pod zimną wodą w misce, zupa jako jedyny zapewniony posiłek, reszta na własną rękę.
Mojego chłopaka będzie to drugi wypad, ale z innego miejsca w nieco innym stylu.
Postawiliśmy na pielgrzymkę akademicką, wybraliśmy jedną z pośród kilkunastu grup o pięknym kolorze oraz ciekawej tematyce konferencji, której będą towarzyszyć tańce i śpiewy - a to w zasadzie łączy moje(śpiew) i jego(taniec) zamiłowanie!
Nie powiem, iż po tym wypadku pojawiają się większe wątpliwości, ale jak ja postawię sobie cel - zrobię wszystko(w miarę rozsądku) by go osiągnąć :)
Będzie na nas czekać ok 300km, które pokonamy w zasadzie 10 dni(05.08-15.08).
Zabieram ze sobą dwie intencje - dla mnie bardzo ważne.

Szczerze nie mogę się doczekać, mimo iż się boję - jestem bardzo aktywną osobą, ale dochodzi do tego pogoda, różne niespodziewane sytuacje(których w moim życiu akurat ani trochę nie brakuje) jak i również sama kwestia wypadku i jego skutków.

Lecę sprzątać w miarę moich możliwości, pogoda przepiękna.
Wpisy mam już wszystko - a więc... zaczęły się wakacje! :D

Miłego dnia! =)